poniedziałek, 9 czerwca 2008

Moja wielka szkocka przygoda

zaczyna się już jutro. Jeszcze dwanaście godzin stresu. A potem odjazd na lotnisko, trochę stresu przy odprawie (sama nie wiem czego się bać... tego, że to pierwszy raz?), godzina czterdzieści i... pełnia szczęścia:)
Stęskniony Mąż, własne (wynajmowane, ale...) mieszkanie, nowi ludzie, otoczenie, nowy świat. Spełnia się moje marzenie. 10 lat temu, kiedy marzyłam o Wielkiej Brytanii przy sercu dzwonu Zygmunta na Wawelu, nie spodziewałam się jeszcze że sprawy tak właśnie się potoczą. Że to wszystko stanie się rzeczywistością. Marzenia jednak się spełniają:)

Boję się i cieszę jednocześnie. Zaczyna się coś nowego w moim życiu.

T
en blog ma być w zamierzeniu zapisem tej wielkiej przygody. O ile czas i dostęp do sieci pozwoli na spisanie tu kilku słów. Będę wdzięczna za uwagi, pomysły i Wasze wrażenia-może ktoś jeszcze był w Szkocji?

Chaotyczna bardzo ta notka, ale naprawdę nie jestem w stanie bardziej się skupić. Nerwy trzymam na wodzy, ale zaraz albo się rozkleję albo z wrażenia nie zasnę... Ale wierzę, że będzie dobrze.

Do poczytania zatem:)

29.05.2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz