sobota, 17 stycznia 2009

Chcę oglądać twoje nogi...

Miało być o nogach. O szkockich nogach.
Tak-widuję Szkotów w kiltach, z odsłoniętymi łydkami, nawet przy kilkustopniowym mrozie (ostatnio wczoraj). Zwykle ubrani są w cały strój: kilt, sporran (torebka zawieszana przy pasie), specjalna koszula, marynarka. Bywają też tacy, co do kiltu zakładają zwykły T-shirt. Szkot w kilcie z nożem przy skarpecie niechybnie zmierza na uroczystość zaślubin.

A tu zdjęcie z Mamą i dudziarzem:


--------------------
Lenię się już czwarty dzień.
Czytam JEŻCJADĘ.
I jestem szczęśliwa.

wtorek, 6 stycznia 2009

Konkursowo

Dzięki Ignezji biorę udział w kolejnej zabawie blogowej. Oto zasady:

Zasady zabawy:
1. Zastanów się, w rytm jakiej piosenki poszedłbyś/poszłabyś na koniec świata, tam gdzie nogi poniosą, lub zabrał(a)byś na bezludną wyspę?

2. Umieść link do tej piosenki na blogu (np. za pomocą YouTube, Wrzuta, Google.video itp. etc.)

3. Napisz, jakie wspomnienia i skojarzenia wywołuje u Ciebie ten utwór.

4. Zaproś 2-5 osób, znajomych bloggerów do tej zabawy i powiadom ich w komentarzu, na ich blogu...

5. Miłego słuchania i wspominania...

6. Zabawę wymyśliła Ignezja.


Moja piosenka to Every Breathe You Take The Police:



Kojarzy mi się ona z dzieciństwem i domem wypełnionym dobrą muzyką.
Z brytyjskością do szpiku kości.
W roku mojego urodzenia, był to hit nr 1 na amerykańskich i brytyjskich listach przebojów:)
W tym rytmie jest coś, co pozwala mi spojrzeć na świat optymistycznie:)

Do zabawy zapraszam Jenifer, Elficę i Szpilkę:)

Edit: Maestro - może i Ty się zabawisz?

niedziela, 4 stycznia 2009

Styczniowo

Śniegu brak, za to deszczu mamy nadmiar. Taki urok Szkocji...

Praca, praca, praca... czasem dołująca i wykańczająca, czasem ledwie znośna. Ale ważne, że coś robię-pytanie tylko: jak długo jeszcze. Na razie planuję wytrzymać tam trzy miesiące (czyli do końca lutego), a potem zobaczymy. Nie, nie mam zamiaru do końca życia ścielić łóżek i sprzątać łazienek. Chyba niedługo odgrzebię swoją ambicję i zacznę robić coś, co da mi satysfakcję. Oraz radość.

A poza tym: choróbsko opuściło mnie tuż po Świętach;) Na sylwestra byłam już całkiem zdrowa-spędziliśmy go u moich znajomych z pracy. Było miło, kameralnie i baaaardzo wesoło:)

Podsumowując miniony rok: wszystko na PLUS:)
- cały rok przeżyty w szczęśliwym związku małżeńskim
- w końcu obrona pracy magisterskiej
- wyjazd do Szkocji

Krótko stwierdzam: to był bardzo udany rok. Rok wielkich zmian, wielu nieprzespanych nocy, pokonywania strachu (szczególnie przed lataniem). I ogromu radosnych momentów:)

Postanowienia na rok 2009: zakończyć go we trójkę:)
A tak realniej: czytać chociaż 3 książki w miesiącu (bo przez ostatnie pół roku nie przeczytałam ani jednej, co jest dla mnie "wyczynem", bo w czasie studiów-a zwłaszcza sesji-czytałam ich ponad dwadzieścia rocznie).

A
co tam u Was w nowym roku?