Pytacie jak z pracą. Ano chyba dobrze. Ważne, że jest. Czasem są lepsze dni, czasem gorsze. Albo wracam do domu o 14-15, albo czołgam się o 18-jak w niedzielę (nigdy nie będzie dla mnie normalne, że w niedzielę się pracuje, robi zakupy etc. Dla mnie to zawsze będzie wyjątkowy dzień, święty dzień. Nawet jeśli muszę pracować, Mszy Świętej nigdy nie omijam).
W domu zrobiło się spokojniej, bo ja jestem spokojniejsza. Praca wprowadziła w moje życie pewien ład. Codzienny rytuał. To jest to, czego było mi trzeba. Nawet jeśli przychodzą chwile załamania-
-w końcu nikt nie powiedział, że musi być tylko dobrze i wesoło.
Trafiłam na miłych ludzi (samych Polaków, oczywiście)-byliśmy już razem na piwie (bo kręgle nie wypaliły) i na Laser Quest (coś jak paintball, ale bez maziania się farbą).
Zaczął się Adwent, do Świąt już tylko 3 tygodnie. Jakoś nie umiem sobie jeszcze tego wyobrazić... Będziemy tylko w trójkę: ja, mąż
i jego siostra. Ale ważne, że rodzinnie:)
Dziś zamówiłam karpia i dowiedziałam się, gdzie można kupić "brudne" buraki;)
Zaczynam się czuć jak prawdziwa mężatka (no tak... to tak jakbym przez ostatni rok się tak nie czuła;))-na głowie mam Święta:) I bardzo mnie to cieszy:) Teraz to ja muszę zadbać o to, by było jak w domu. Zaczynam rozumieć moją Mamę i Babcię, które zawsze o to ciepło dbały. Teraz przyszła kolej na mnie. To niezwykle budujące
i zobowiązujące. A ja się cieszę:)
To tyle o mnie. Miały być zdjęcia, ale nie mam natchnienia...
Haniu życzę Ci by się udało ten świąteczny klimat stworzyć:)
OdpowiedzUsuńcieszę się Haniu ogromnie :)
OdpowiedzUsuń